Wiem, że jest to bardzo oczekiwany post, ponieważ dostałam wiele maili, komentarzy i wiadomości na FB, żeby taki wpis i filmik przygotować. Pamiętam, kiedy sama przeszukiwałam sieć i czytałam wszystko co się dało na temat zakwasu. Bardzo się wtedy denerwowałam czy mi się uda:-) Pieczenie chlebów na zakwasie wydawało mi się wtedy takie magiczne i niesamowite:-) A jaka byłam z siebie dumna, gdy upiekłam taki chlebek. Mąż mnie wychwalał, znajomi zjadali wszystko w szybkim tempie, cała rodzina była dumna - bardzo mnie to cieszyło i nakręcało, by piec dalej:-)
Chleby na zakwasie piekę już od kilku lat i nie powiem, że wszystkie mi się udały. Był taki czas - kilku miesięcy - kiedy wyrzuciłam nie jeden chleb. Zakwas mi nie działał, chleb nie wyrastał, a ja byłam tym bardzo podłamana. Próbowałam jednak dalej i dalej... Po kilku miesiącach odkryłam co było powodem tych niepowodzeń. Była to moi Drodzy mąka! A dokładniej pisząc - mąka amerykańska. Wyrzuciłam "dzięki" niej 5 zakwasów i nie wiem ile chlebów. Zakwasy najpierw wychodziły piękne, piekłam kilka chlebów, ale po jakimś czasie padały. Chciałam już nawet zakończyć moją zabawę w pieczenie.
I wtedy nagle mnie olśniło - gdy przestałam używać mąkę polską, a zaczęłam kupować różne mąki amerykańskie - też żytnie - od tamtej chwili zakwasy przestały mi wychodzić. Gdy powróciłam do mąki polskiej - do dziś piekę chleby i żaden zakwas nie padł:-) Nie ma to pewnie większego znaczenia dla osób mieszkających w Polsce, ale dla tych spoza granic, może mieć duże.
Zrobienie zakwasu jest naprawdę bardzo proste, musicie się tylko trzymać kilku zasad. Zakwas musi być dokarmiany raz na 24h jeżeli stoi na zewnątrz, a raz na tydzień, gdy przechowujemy go w lodówce. Jeżeli pieczemy chleby ciągle, lepiej jest trzymać zakwas na zewnątrz, gdzieś w kuchni i pamiętać tylko o dokarmieniu go raz na dobę - wystarczy 1 - 2 łyżki mąki i trochę wody.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Napiszę Wam teraz krok po kroku jak to wygląda:-)
DZIEŃ 1
Przygotujcie sobie wysokie naczynie, może być to słoik, miska lub dzbanek. Odmierzcie pół szklanki mąki żytniej (ja używam żytniej razowej) i pół szklanki wody (mąki było u mnie ok. 100g). Woda powinna być dobrej jakości, w temperaturze pokojowej. Wymieszajcie to dokładnie, przykryjcie gazą lub tetrą (żeby było dojście powietrza) i zostawcie w ciepłym miejscu. Latem nie ma z tym problemu, zimą trzymam zakwas w zamkniętym piekarniku i co jakiś czas włączam lampkę na kilkanaście minut, żeby zakwasowi było cieplej:-)
Zakwas można postawić przy kaloryferze lub w innym, ciepłym miejscu. Jeżeli zrobicie tak jak ja z lampką - nie zapomnijcie jej wyłączyć, bo gdy temperatura będzie za wysoka, zakwas padnie:-(
Zakwas znowu pięknie bąbelkuje, jest już gotowy:-) Jeżeli jesteście bardzo niecierpliwi możecie już piec chleb - taki zakwas dodajcie zgodnie z przepisem do ciasta. Jeżeli jeszcze nie chcecie piec lub wolicie poczekać 1-2 dni, żeby był mocniejszy, dodajcie znów 2-3 łyżki mąki i trochę wody- tyle, żeby zakwas nie był za rzadki, sami oceńcie:-)
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Napiszę Wam teraz krok po kroku jak to wygląda:-)
DZIEŃ 1
Przygotujcie sobie wysokie naczynie, może być to słoik, miska lub dzbanek. Odmierzcie pół szklanki mąki żytniej (ja używam żytniej razowej) i pół szklanki wody (mąki było u mnie ok. 100g). Woda powinna być dobrej jakości, w temperaturze pokojowej. Wymieszajcie to dokładnie, przykryjcie gazą lub tetrą (żeby było dojście powietrza) i zostawcie w ciepłym miejscu. Latem nie ma z tym problemu, zimą trzymam zakwas w zamkniętym piekarniku i co jakiś czas włączam lampkę na kilkanaście minut, żeby zakwasowi było cieplej:-)
Zakwas można postawić przy kaloryferze lub w innym, ciepłym miejscu. Jeżeli zrobicie tak jak ja z lampką - nie zapomnijcie jej wyłączyć, bo gdy temperatura będzie za wysoka, zakwas padnie:-(
DZIEŃ 2
Następnego dnia, mniej więcej o tej samej porze, robimy dokładnie to samo. Do zakwasu dosypujemy taką samą ilość mąki jak dnia poprzedniego i tyle samo wody. Mieszamy dokładnie i odstawiamy w ciepłe miejsce na kolejną dobę.
Zakwas może już drugiego dnia być bardzo aktywny i jeśli macie za małe naczynie, może stać się to co u mnie:-)))
DZIEŃ 3
Zakwas trochę osłabł i był dość rzadki - nie musi tak być u Was:-) Trzeciego dnia możemy dodać trochę mniej mąki i wody, żeby nie mieć zakwasu zbyt dużo, ale możecie też dodać tyle samo co w poprzednich dniach. Mój zakwas był rzadki, więc dodałam kilka łyżek mąki i nie dodałam już wody. Jeśli chcecie piec chleb już czwartego dnia, spokojnie możecie dodać więcej mąki.
DZIEŃ 4
DZIEŃ 5
Mamy już dosyć zakwasu do upieczenia pierwszego chleba, jest on bardzo bąbelkujący i głodny:-) Dodajcie go do chleba lub dokarmiajcie każdego dnia 1-2 łyżkami mąki i taką samą (lub mniejszą) ilością wody. Jeśli chleby będziecie piec często, zakwas może stać na zewnątrz, ale musi być dokarmiony raz na dobę. Jeśli chleby będziecie piec rzadziej, możecie trzymać zakwas w lodówce i wtedy dokarmić go raz na tydzień.
Jeżeli na zakwasie pojawi się pleśń, musicie go wyrzucić i zrobić nowy:-(
Mam nadzieję, że rozjaśniłam Wam trochę temat i nie zagmatwałam jeszcze bardziej:-)))
Życzę wszystkim powodzenia w pieczeniu, wielu udanych i pięknie pachnących chlebków!
I mały bonus dla zainteresowanych, którzy wolą zobaczyć wszystko na własne oczy:-)))
Zabierajcie się za zrobienie zakwasu, bo za kilka dni wrzucę przepis na pyszny chlebek razowy☼