
Tutaj dodawałam wszystkiego po pół kubka - mniej więcej:-):
daktyle, morele, brzoskwinie, rodzynki, żurawina, orzechy włoskie i orzechy pecan.
Wszystko zalałam gorącą wodą i zostawiłam na godzinkę. Potem odcedziłam i zmieliłam w blenderze. Chyba za długo mieliłam, bo później masa była bardzo klejąca. Myślę, że lepiej jest robić to krócej, żeby zostały małe kawałeczki, lub zmielić porządnie połowę, a drugą drobno posiekać.
Gdy formowałam kulki, zwilżałam ręce wodą. Potem obtaczałam je w sezamie, wiórkach kokosowych (niesłodzonych) i w kakao.
Przyznam szczerze, że nie byłam nimi zachwycona od razu. Były ciepłe, klejące i bardzo, bardzo słodkie. Dopiero po dobie chłodzenia w lodówce bardzo przypadły mi do gustu:-) Myślę, że zrobię je jeszcze nie raz.
Trzymam je w lodówce dziś trzeci dzień i mam wrażenie, że są coraz lepsze. Gdy przychodzi ochota na małe słodkie co nieco:-) - są idealne. Wystarczy jedna, góra dwie, żeby się nieźle zasłodzić. No i przede wszystkim są bardzo zdrowe!
Najlepsze owoce suszone są niesłodzone i ekologiczne, więc jeśli ktoś ma możliwość, niech zainwestuje:-) Jeśli jednak nie mamy owoców ekologicznych, trzeba je najpierw sparzyć wrzątkiem.