Quinoa (komosa ryżowa lub proso boliwijskie), uprawiana od kilku tysięcy lat w Ameryce Południowej, nazywana była przez Inków "matką zbóż". Choć do zbóż nie należy (zaliczana jest do pseudozbóż, jest nasionem), wykorzystywana jest jak zboże. Quinoa posiada największą zawartość białka i najwięcej tłuszczów ze wszystkich zbóż, ma także więcej wapnia niż mleko. Wysokowartościowe białko, które zawiera, jest tzw. białkiem kompletnym, ponieważ posiada wszystkie aminokwasy, które nie są syntetyzowane w organizmie i muszą zostać dostarczone wraz z pożywieniem. Quinoa nie zawiera glutenu, więc osoby nietolerujące zbóż mogą ją bezpiecznie konsumować.
Quinoa jest bogata w żelazo, fosfor, magnez, potas, witaminę E i witaminy z grupy B.
Ponieważ powierzchnia nasion komosy ryżowej pokryta jest saponiną (substancją rozrzedzającą krew), nasiona powinno się dokładnie przepłukać przed gotowaniem. Z tego też powodu nie powinno się jej podawać małym dzieciom. Nie wiem czy te informacje są prawdziwe, ponieważ na opakowaniach nigdy nie spotkałam się z tego typu ostrzeżeniami. Na wszelki wypadek nie podawałam jej jednak moim dziewczynkom, dopiero teraz, gdy młodsza ma 3.5 roczku:-)
Quinoa gotuje się jak inne kasze. Ja zalewam ją wodą (na 1 szklankę komosy 2 szklanki wody), dodaję 1 łyżkę oliwy i wyciśnięte przez praskę 2 ząbki czosnku. Gotuję na małym ogniu pod przykryciem ok. 10 minut.
Tak wyglądają nasiona komosy ryżowej przed ugotowaniem:
Po ugotowaniu widoczne są malutkie ogonki.
W smaku quinoa jest niezwykle delikatna, dlatego w kuchni stosowana jest bardzo szeroko. Doskonale komponuje się z orzechami, szpinakiem, fasolą, a także w daniach słodkich, jak np. z suszonymi owocami.
Jest bardzo popularnym produktem w kuchni wegetariańskiej.
Jedząc komosę ryżową regularnie wzmocnimy cały organizm i uzupełnimy niedobory wielu witamin i minerałów. Dobrze jest więc wypróbować różne przepisy i wybrać te, które najbardziej odpowiadają naszym kubkom smakowym:-)))